Dyskusyjny Klub Książki

DKK-UTW prezentuje: Angelika Kuźniak "Boznańska. Non finito."

Angelika Kuźniak „Boznańska. Non finito.”

Ostatnia z zaplanowanych na drugi semestr 2020/2021 lektura DKK-UTW, to kolejna biografia „artystyczna”. Książka Angeliki Kuźniak „Boznańska. Non finito.” przede wszystkim pobudza do refleksji nad tym, jak różne bywają losy artystów. Na tle twórczości Kazimierza Manna czy Mai Berezowskiej, Olga Boznańska jawi się jako postać nie tylko wielkiej malarki, ale także tajemniczej osobowości. Od dzieciństwa nie było jej łatwo. Przyszła na świat dwa lata po postaniu styczniowym, gdy Polski nie było na mapach świata, a kształcenie dziewcząt i kobiet na równi z mężczyznami było nie do pomyślenia. Tylko dzięki wsparciu finansowemu ojca mogła studiować malarstwo w Monachium, a później osiąść w Paryżu. Latem przyjeżdżała do rodzinnego domu do Krakowa, ale tu, w środowisku skostniałych męskich autorytetów, nie miała wielkich szans. 

Książka może rozczarować tych, którzy oczekują pogłębionej analizy twórczości Olgi Boznańskiej. To w żadnym razie nie jest katalog jej dzieł, opatrzony komentarzami z dziedziny historii sztuki. Książka Angeliki Kuźniak to rzetelna biografia, oparta na zebranych skrupulatnie materiałach źródłowych, którą kończą: „Kalendarium”, „Źródła cytatów” oraz „Informacja o autorach i źródłach ilustracji”. Czytelnik otrzymuje więc nie tylko uwiarygodnioną licznymi fotografiami biografię wielkiej polskiej malarki przełomu wieków XIX i XX, ale także możliwość dotarcia do źródeł i poszerzenia swej wiedzy. Autorka bardzo szczegółowo ukazuje codzienność malarki, jej nieustające kłopoty finansowe, ale też pewne dziwactwa, jak chociażby wszechobecność myszy w paryskiej pracowni. Skomplikowane relacje z siostrą, niechęć przed jakimkolwiek męskim dotykiem, swoista duma, uniemożliwiają Boznańskiej trwałe związanie się z kimś, kto mógłby zająć się jej finansami, udziałami w wystawach, wyszukiwaniem zleceń na obrazy, ale także ochroną przed wszelkiego rodzaju naciągaczami. Mimo licznych ograniczeń, nieustających kłopotów finansowych, niesprawiedliwej, czasem bardzo bolesnej krytyki, Olga Boznańska pozostaje sobą. Maluje tak, jak czuje, jak uważa, nie zaś tak, jak tego oczekuje mało wyrobiona publiczność czy bogata klientela. Do malowanych portretów wracała wielokrotnie; czasem przez kilka lat nie chciała oddać obrazu, uważając, że niewystarczająco odzwierciedla osobowość modela. Krytykowano ją między innymi właśnie za to, że jej twarze spoglądają z portretów przenikliwym, czasem budzącym niepokój wzrokiem, zaś same portrety najczęściej uważane są za mało pochlebne w stosunku do oryginału. Aż chce się zacytować bajkę Ignacego Krasickiego:

Dwaj portretów malarze słynęli przed laty:

Piotr dobry, a ubogi. Jan zły, a bogaty.

Piotr malował wybornie, a głód go uciskał,

Jan mało i źle robił, więcej jednak zyskał.

Dlaczegoż los tak różny mieli ci malarze?

Piotr malował podobne, Jan piękniejsze twarze.

Autorka biografii nie waha się ukazać ciemnych stron życia Olgi Boznańskiej, jej rozchwiania emocjonalnego, dziwactw i objawów sklerozy. Jak pisze do administratora domu w Krakowie pana Chmielarczyka, cytowany w książce Jan Szczepański:…są również chwile czy okresy, niekiedy przydługie, kiedy stan psychiczny i nerwowy pani Olgi Boznańskiej jest tak silnie nadwerężony, niewątpliwie patologiczny, a tak w swych przejawach bolesny, że przy najlepszej woli i chęci nie sposób na panią Olgę Boznańską wpłynąć…

O tym, jak przebywający w Paryżu rodacy, w tym Maja Berezowska, próbowali Oldze Boznańskiej pomóc, jak zachował się polski rząd, koniecznie trzeba przeczytać samemu, wykorzystując nadchodzący czas wakacji. Może przy okazji uda się zajrzeć do muzeum i podziwiać powstałe sto lat temu, gdzieś na Montmartre, dzieła.

Maria Suchy

wstecz