Dyskusyjny Klub Książki
DKK-UTW prezentuje: Piotr Marecki "Polska przydrożna".
Piotr Marecki „Polska przydrożna”.
W Wydawnictwie "Czarne Wołowiec" ukazała się budząca pewne kontrowersje książka Piotra Mareckiego „Polska przydrożna”, wybrana jako kolejna lektura DKK-UTW na II semestr 2020/2021. Jej autor to wychowany w Trzcinicy koło Jasła absolwent polonistyki i filmoznawstwa Uniwersytetu Jagiellońskiego, który na UJ w 2007 obronił doktorat w zakresie nauk humanistycznych, zaś habilitował się w 2019. Jest profesorem uczelni w katedrze Kultury Współczesnej Instytutu Kultury UJ. Był profesorem wizytującym na uczelniach amerykańskich, w tym MIT, Uniwersytet Colorado, Uniwersytet w Rochester.
Myślę, że każdy, kto sięgnie po „Polskę przydrożną”, zada sobie pytanie, co kierowało wykładowcą UJ, aby ostatnie dwa tygodnie czerwca 2019 spędzić w mało komfortowym samochodzie, w upale pokonując drogami i bezdrożami niemal 5 000 km. W rezultacie tej podróży bez celu, co sam autor deklaruje napotkanym po drodze rozmówcom, otrzymujemy niezwykły dokument „Polski przydrożnej”, Polski, jakiej raczej nie zobaczymy na ekranie TV ani w wielkomiejskich kawiarniach. Autor celowo przemieszcza się po kiepskich drogach, mijając niewielkie miejscowości i skrupulatnie zapisując ich nazwy oraz fotografując napotkane „przydrożne atrakcje”. Gdybyśmy chcieli skorzystać z map Google, to zobaczymy, że przemierzył w ten sposób południe Polski od Krakowa po Bieszczady, poprzez Wielkie Oczy, potem granicę wschodnią aż po Korsze - leżące „rzut beretem” od granicy z Obwodem Kaliningradzkim. Dalsza droga prowadzi na zachód, poprzez Borne Sulinowo, by potem poprzez Włoszczową, Aleksandrów, Pińczów, zbliżać się na powrót do Małopolski.
W książce nie znajdziemy komentarzy, ocen czy podsumowań, znajdziemy natomiast mnóstwo spisanych skrupulatnie nazw miejscowości, coraz częściej takich, które pozostaną tylko na mapach Google, chociaż trudno je znaleźć w rzeczywistości. Znajdziemy także mnóstwo zdjęć, czasem szokujących, ale przecież prawdziwych i pokazujących realia „małej architektury”: zamknięte bary i sklepiki, zaniedbane przystanki autobusowe, tablice drogowskazowe, na których trudno odczytać cokolwiek. Autor podróżuje z termosem i zapasowym pojemnikiem na wodę. Często okazuje się, że w drodze nie ma gdzie kupić czegoś do jedzenia, a jeżeli już, to łatwiej o pizzę czy o kebab, niż o pierogi. Miejsca noclegowe też okazują się przedziwne, ale jednak zawsze udaje się coś znaleźć i praktycznie nie trzeba korzystać z noclegu w samochodzie. Osobny temat to napotkani ludzie – od Bieszczadnika, poprzez pracującego w Szwecji pilarza, po właścicielkę motelu w Fałkowie.
Tego się nie da opowiedzieć, to trzeba przeczytać, aby mimo lockdownu wybrać się w podróż i zobaczyć Polskę peryferyjną, jakże prawdziwą w swoich gustach, ocenach i specyficznej estetyce. To stamtąd, że zacytuję jedną z internetowych recenzji: „z przydrożności, powiatowości, wsi i interioru są dziś Polki i Polacy, to nasze płytkie korzenie ostatnich 20, 30 lat. I Marecki, pokazując nam ją bez oceniania, ma szansę pomóc nam zrozumieć to, gdzie dziś jesteśmy”.
Książka może się wydać mało literacka, nie jest to też klasyczna „opowieść drogi”. Dostarcza nam jednak wiele materiału do przemyśleń, własnych ocen i uświadomienia sobie, że taki świat jest tuż obok i że ta podróż była niespełna dwa lata temu! Sięgnijmy więc po „Polskę przydrożną” Piotra Małeckiego. Amerykanie mają swój „pas rdzy”, my mamy „Polskę przydrożną” i warto ją zobaczyć chociaż oczyma wyobraźni.
Maria Suchy