Dyskusyjny Klub Książki

DKK-UTW prezentuje: Manuela Gretkowska „Mistrzyni”.

Manuela Gretkowska „Mistrzyni”.

Manuela Gretkowska w swojej książce pt. „Mistrzyni” z podtytułem „Powieść inspirowana życiem Lucyny Ćwierczakiewiczowej”, próbuje pokazać fragment życia kobiety, niezwykle popularnej w XIX-wiecznej Warszawie jako autorki przepisów kulinarnych. Bohaterką książki jest „Lucy” – Lucyna von Bachman, primo voto Staszewska, secundo voto Ćwierczakiewiczowa, urodzona w 1826 r., zmarła w Warszawie w 1901 roku.

Akcja powieści zaczyna się w chwili, gdy Lucy jest kobietą dojrzałą, wdową od kilku lat opłakującą ukochanego męża Stanisława Ćwierczakiewicza. Jest już kobietą niezwykle bogatą, wpływową i bardzo popularną ze względu na swoje publikacje i działalność charytatywną, ale też samotną, a przez to trudną w kontaktach z kolejnymi „pannami do towarzystwa”. Brakuje jej też udanego życia rodzinnego i cieplejszych kontaktów z adoptowaną córką.

Lektura książki nie pozwala na lepsze poznanie jej drogi do popularności jako mistrzyni kuchni. Wiemy, że jest bardzo dobrze wykształcona, zna perfekcyjnie angielski i francuski, a zapewne także i rosyjski, ale to wszystko. Z kilku mglistych wspomnień wplecionych w akcję nie dowiemy się, co ją ukształtowało, jakie były jej pierwsze kroki na drodze do sukcesów wydawniczych i biznesowych. 

Niejako w tle opowieści pojawia się „Oleś” – Aleksander Głowacki, znany jako Bolesław Prus. Gretkowska ukazuje postać pisarza z zupełnie innej perspektywy, niż ta znana z lektur szkolnych. Tak naprawdę Prus i jego małżonka Oktawia, są jedynymi przyjaciółmi Lucy. Inne sławne postaci tej epoki – Sienkiewicz i Modrzejewska, zostają tylko naszkicowane, w dodatku mało sympatyczną kreską.

Dominującym wątkiem powieści jest zauroczenie głównej bohaterki młodym aktorem. Mimo własnych doświadczeń (samobójstwo brata, w rezultacie romansu z aktorką) i przestróg otoczenia, Ćwierczakiewiczowa brnie w niemożliwe, narażając się na ostracyzm i kpiny otoczenia, a ostatecznie przypłacając zdrowiem niefortunny romans.

Sama powieść, chociaż nie oszałamia kunsztem literackim, jest interesująca ze względu na obraz warunków społecznych XIX-wiecznej Warszawy, brakuje natomiast bardziej wyrazistych odniesień do okupacji rosyjskiej. Także sam język dialogów nie wydaje się przekonujący i dostosowany do poszczególnych postaci. Bohaterka Gretkowskiej często wyraża się wulgarnie, co zupełnie nie pasuje do jej pochodzenia z dobrego, adwokackiego domu, jak też do osoby pisującej do gazet i na co dzień mającej kontakt z ludźmi wykształconymi. Jak wspomniano, książkę czyta się lekko, tym bardziej że ukazana w niej postać to niemal pierwowzór późniejszych bizneswoman, chociaż niektórych czytelników może razić scena pogrzebu Lucyny Ćwierczakiewiczowej, zbyt wyraziście nawiązująca do współczesnych „czarnych parasolek”. Moim zdaniem warto przeczytać „Mistrzynię”, choćby jako beletrystyczne uzupełnienie znanej nam książki Joanny Kuciel–Frydryszak „Służące do wszystkiego” lub odświeżenie w pamięci „Dobrej pani” Elizy Orzeszkowej.

Maria Suchy

wstecz