Dyskusyjny Klub Książki

DKK-UTW recenzuje: Karolina Bednarz "Kwiaty w pudełku. Japonia oczami kobiet."

Karolina Bednarz „Kwiaty w pudełku. Japonia oczami kobiet.”

Karolina Bednarz to młodziutka reporterka, absolwentka japonistyki Uniwersytu Oksfordzkiego i Polskiej Szkoły Reportażu; mieszkała i uczyła się w Japonii oraz Korei Południowej. Jej książka „Kwiaty w pudełku. Japonia oczami kobiet.” to zbiór reportaży, których część była wcześniej publikowana w kwartalniku reporterskim „Non/fiction”. Podczas lektury nie można odmówić autorce rzetelności przy omawianiu poszczególnych problemów. Na końcu książki znajdziemy słowniczek japońskich pojęć zapisanych nie tylko fonetycznie, ale także przy użyciu znaków japońskich; do tego bogate przypisy końcowe do każdego rozdziału, a raczej reportażu. Mimo wszystko, po lekturze zostaje pewien niedosyt, gdyż nie do końca jesteśmy w stanie nałożyć na siebie te dwa obrazy: jeden znany z filmów, czasopism i bieżących doniesień medialnych, a drugi przedstawiony przez autorkę. Można się zacząć zastanawiać, że jeżeli wszystko w Japonii jest „nie tak”, to jak wyjaśnić jej dzisiejszą pozycję gospodarczą w świecie? Autorka dotyka problemów wykorzystywania kobiet w 1945 r. w tzw. „pocieszalniach”, tolerowanych przez rząd, aby zachować czystość reszty narodu, a przy tym ugłaskać okupanta; mówi o przemocy domowej, w tym przemocy seksualnej, a także o wymuszonej jednolitości edukacji ukierunkowanej na „bycie Japończykiem” i o problemie molestowania dziewcząt w środkach komunikacji publicznej. Karolina Bednarz z równą pasją pisze o rzeczach niezwykle ważnych, takich jak  skutki zatrucia rtęcią wód zatoki Minamata, co o perypetiach kontrowersyjnej artystki Megumi. Przy tym trudno wyjaśnić, dlaczego autorka nie wspomina o szoku, jakim były dla Japończyków wydarzenia z 11 marca 2011 r., kiedy to tsunami i trzęsienie ziemi dokonały spustoszenia kraju, w tym spowodowały awarię reaktora  Fukushima.

W książce znajdziemy informacje, mało znane polskiemu czytelnikowi, dotyczące konsekwencji zatrucia przez firmę Chisso ściekami zawierającymi rtęć wód zatoki Minamata (później także Niigata), izolacji osób chorujących na trąd czy ciągle utrzymującego się podziału społeczeństwa według miejsca urodzenia, jako pozostałości dawnych kast. Reporterka podnosi także problem pogardy społecznej dla Koreańczyków i ich potomków, a także nieuznawania równych praw dla dzieci pochodzących ze związków Japonek z cudzoziemcami. W trakcie lektury natrafiamy na echa zaszłości historycznych wynikających z izolacji Japonii, jej późniejszej ekspansji na sąsiednie kraje azjatyckie, a na koniec okupacji amerykańskiej. Wydaje się, że autorka jest zdeklarowaną feministką i patrzy na Japonię tylko poprzez pryzmat wyemancypowanych Europejek. Krytycznie pisze o rzekomym wpływie tradycji na dzisiejsze postrzeganie roli kobiety, a także o „koseki” – rodzinnym rejestrze, do którego zapisuje się nowonarodzone dziecko. Bez wpisu do rejestru Japończyk nie może zostać zapisany do prywatnej szkółki z korepetycjami, nie pójdzie na uniwersytet, nie skorzysta z darmowej służby zdrowia, nie znajdzie porządnej pracy. Na każdym kroku reporterka podkreśla, że zasady tworzyli mężczyźni, formułując je w sposób wygodny dla siebie.

Wiele problemów, jakie zostały zasygnalizowane w reportażach tworzących książkę, można spotkać także w innych krajach, w dodatku dotyczą one nie tylko kobiet. Można to powiedzieć o ruchach LBGT, bezdomności, starzeniu się społeczeństw europejskich czy o zagrożeniach dla środowiska generowanych przez przemysł. Także podział ról na „męskie” i „kobiece” funkcjonuje nie tylko w Japonii. Opublikowane niedawno wyniki badań dotyczących zachowań Polaków w kwestii podziału „ról” potwierdzają, że nadal tylko nieliczni panowie współuczestniczą w wykonywaniu obowiązków domowych uznawanych za „kobiece”, natomiast znacząco wzrósł odsetek pań, które podejmują w domu także „męskie” obowiązki. Czyżbyśmy już mieli „drugą Japonię”?

Maria Suchy

 

 

wstecz